LUBIĘ WIERSZAMI BUJAĆ W BŁĘKICIE
Namaluj mi kolejne morze a nad nim człowieka
Chłodna noc zamyka niebo, stygnie kawa.
Nie usypiają gwarne ulice pachnące czosnkiem.
Pomilczę chwilę z zamkniętymi powiekami -
posłucham, jak skrzydła ptaka rozdzierają niebo.
Szkło nie przesłania widoku -- znowu pada.
Miasto za miastem, chowa się za rogiem.
Przenosząc wiarę, wyprowadzam się
ku płonącym obłokom - bez bólu i drżenia rąk.
Nie wiem, jak się ma rachunek prawdopodobieństwa
do mojego powrotu na wyspę. Codzienność przesuwam
w czasie, by wygadać samotność - wybór dokonany,
jak makijaż i dobrze uszyta sukienka.
Bez poczucia winy, uśmiecham się do Boga
za odwagę i obrazy podarowane.
Lubię te błyskawiczne olśnienia - mają siłę.
Połóż mi na dłoni muszlę, niech usłyszę Twój oddech.
12 październik 11.
BaMa